Zones of Contact
Franklin Furnace, Nowy Jork,
1978
W 1978 roku Krzysztof Zarębski wyjechał do Stanów Zjednoczonych w ramach stypendium Fundacji Kościuszkowskiej. W czasie pobytu w NY wykonał performance Zones of contact z udziałem flecistki Elizabeth Szlek-Consoli, z którą wykonał cztery lata wcześniej performance Dialog w Galerii Repassage. W Zones of contact artysta po raz pierwszy użył piany, którą wielokrotnie będzie wykorzystywał w swoich późniejszych działaniach. Wykorzystał także rekwizyty – fetysze, będące już wtedy jego wizytówką – włosy zamrożone w bryle lodu, rośliny, trawa, kolorowy pigment, barwniki, smyczek w futrzanym „ubranku”.
Performance nawiązywał do Transmisji wykonanej w Galerii Remont w ramach festiwalu I am. Artysta użył trzech podobnych rekwizytów (taca z ziemią i kolorowymi gwizdkami; rurka winylowa wychodząca z ucha i podłączona później do instrumentu (flet). Zarębski chciał podobnie jak w Remoncie użyć pijawki lekarskiej, ale nie mógł jej zdobyć. Performance rozpoczął się od zrobienia dużej ilości piany i skomponowania z niej „obrazu” na podłodze obok podium, na którym stał płytki pojemnik z wodą i wodorostami oraz taca z ziemią i gwizdkami. Bryła lodu z zamrożonymi włosami (artysty) podwieszona była nad sceną/podium. Artysta siedział na białej skrzynce z podwiniętą nogawką prawej nogi. Obydwie stopy miał zanurzone w wodzie z wodorostami. Na kolanach trzymał tacę z ziemią i gwizdkami, głowę miał owiniętą czarną folią, którą przerwał w miejscu prawego ucha i wydobył je, podobnie jak w performance Transmisja. Również tak jak w Transmisji włożył jedną końcówkę winylowej rurki do ucha. Elizabeth Consoli grała na flecie, który później został podłączony do drugiej końcówki tej rurki. Zamrożona bryła lodu z włosami wisiała tuż nad pojemnikiem z wodorostami. Lód powoli się rozpuszczał i woda kapała na stopy artysty.
Artysta stworzył tym samym relację między dotykiem, barwą i dźwiękiem, a także strefę kontaktu, jaka wytwarzała się na linii: człowiek – przedmiot – natura (roślina).
Szymon Bojko pisał o tym wydarzeniu następująco: „Wykonując delikatne ruchy artysta bardzo powoli upuszczał nogi do pojemnika z wodą i wodorostami. Tworzyło się napięcie wynikające z oczekiwanie, z przypływu ledwo uchwytnych postrzeżeń wzrokowych i doznań dotykowych. Czas zdarzenia muzycznego był tu czasem zwolnionym, zamrożonym” (Bojko, „Performance Krzysztofa Zarębskiego”, Scena, nr 8, 1980)